wtorek, 30 października 2012

14



Denerwowałem się coraz bardziej. Wszystkim powoli zaczynało się to udzielać. Próbowaliśmy się dodzwonić chyba ze sto razy.
- Dlaczego ona nie odbiera? – Lou mówił do słuchawki, gdy kolejny raz próbował się połączyć. – Może coś się stało?
- Nie kracz, co miałoby się stać? – uspokajał go Harry, ale jego mina mówiła co innego. Też się martwił. – Może zasnęła...
Raczej nie zabrzmiało to przekonująco” pomyślałem i spojrzałem na swój telefon. Jeszcze nigdy wyświetlacz nie wydawał mi się taki pusty.
- Alex dzwoni – Liam wpadł do garderoby prawie z drzwiami. – Cześć. Wszystko w porządku?
- Daj na głośnik – rzucił Lou odkładając swój telefon.
- No właśnie chciałam się tego dowiedzieć – zaczęła. – Mam chyba ze sto połączeń nieodebranych i zawaliliście mi skrzynkę.
- Martwimy się. Byłaś u Kate? Próbowaliśmy do niej dzwonić... – Louis wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu.
- A powiedzieliście jej, że zadzwonicie?
Popatrzyliśmy po sobie i nasze miny mówiły same za siebie. „Kretyni z nas” krótko podsumowałem w myślach.
- Nieee... – powiedział Lou na wydechu.
- To powiedzcie mi proszę skąd ona ma wiedzieć, że to do niej. Pewnie myśli, że ktoś z waszych znajomych się dobija.
- Masz rację – powiedział cicho Liam. – W ogóle o tym nie pomyśleliśmy. Byłaś może u niej?
Proszę powiedz, że tak” błagałem w myślach, bo teraz to już na serio zacząłem się martwić.
- Nie mam jak – powiedziała i tymi słowami sprawiła, że zdenerwowałem się jeszcze bardziej. – Szef jakoś dowiedział się, że wczoraj byłam po pracy w hotelu i dziś nie spuszcza mnie z oka. Ale koleżanka ma oko na wasze piętro i mówi, że nikt tam się nie kręci. „Ale w środku nie była” pomyślałem.
- Dobre i to – powiedział Niall.
- Nie martwcie się. Jest u was bezpieczniejsza niż kiedykolwiek – uspokajała nas Alex. – Nie będę do niej nikogo obcego wysyłała, bo tylko się przestraszy, a i tak nie otworzy. Więc już do niej nie wydzwaniajcie – dodała jeszcze.
Żołądek ścisnął mi się z nerwów. Jak mogliśmy o tym nie pomyśleć wcześniej. „Dlaczego Liam na to nie wpadł?” pomyślałem, choć wiem, że nie jest to dla niego sprawiedliwe.
- Co tu się dzieje? Dlaczego się nie przebieracie? – menadżer wparował do garderoby. – Wszyscy na was czekają. Nie możemy przeciągać sesji, bo za godzinę musimy być w centrum. Ruszać się. Liam, z kimkolwiek rozmawiasz, kończ. Czas nas goni!
- Muszę kończyć, Alex. Zdzwonimy się później.
- Pa – i koniec rozmowy. Niby powinienem się uspokoić, ale w mojej głowie wyobrażałem sobie moją „tajemniczą dziewczynę” samą w pustym apartamencie. To wcale nie pomagało.
- Zayn! – Paul wyrwał mnie z odrętwienia. – Czy muszę ci wysłać jakieś specjalne zaproszenie? Co się z wami dzisiaj dzieje, chłopaki?

Dzień ciągnął się niemiłosiernie. Jak na złość końca nie widać. Miałem ochotę walić głową w ścianę, co było trudne zważywszy na to, że właśnie siedzieliśmy w samochodzie, w drodze na kolejny wywiad i sesję.
- Jak mogliśmy o tym nie pomyśleć – wkurzałem się na wszystkich. – Co z nas za głąby? A jeśli coś jej się stało?
- Lou, ona przecież nie pierwszy raz jest sama...
- Niall, nie pomagasz – przerwał mu Liam. – Wszyscy się denerwujemy. Musimy jakoś dotrwać do końca. Jeszcze jedna sesja...
- Bóg wie jak długa... – ich gadanie wcale mi nie pomagało.
- Jeśli damy z siebie wszystko, będzie krótka. Zaufaj Alex. Słyszałeś żeby ona się denerwowała? – ciągnął. – Śmiała się z nas. Będzie dobrze. Masz rację. Nikt nie pomyślał, żeby jej powiedzieć, że będziemy dzwonić. Nikt jej też nie powiedział, że to nowy numer i tylko my go znamy. Daliśmy ciała, ale naprawimy to po powrocie i jutro będzie już lepiej. Więc, panowie, uśmiech na twarz. Dojechaliśmy.

Nareszcie!” Miałem ochotę pogonić kierowcę, bo wydawało mi się, że strasznie się wlecze. Z trudem panowałem nad sobą. Już nie pamiętam kiedy się tak denerwowałem.
- Louis, połamiesz mi rękę!
- Sorry, Harry. Nie chciałem – ocknąłem się i spojrzałem na niego przepraszająco. – Po prostu strasznie się wleczemy.
Próbowałem się trochę uspokoić, ale raczej przynosiło to odwrotny efekt. Spojrzałem na twarze przyjaciół. Wszyscy się martwili. Pierwszy raz nikt nie myślał o niczym innym, tylko by znaleźć się wreszcie w apartamencie. Zayn zaciskał szczękę. Wkurzał się nie mniej ode mnie. Liam siedział zamyślony i gapił się przez okno. Nawet Niall smutny gapił się przed siebie z nieotwartą paczką czipsów w ręce. „I oni mi mówili bym się uspokoił.
Gdy ujrzałem tłum fanów przed hotelem, aż jęknąłem. „Dlaczego dziś?” wyłem w duchu. Wiedziałem, że się z tego nie wywiniemy. Normalnie uwielbiam takie sytuacje. Po prostu dziś był wyjątkowy dzień. Dziś chciałem tylko pobiec na górę sprawdzić czy wszystko dobrze.
- Chłopaki... – zacząłem.
- Nawet o tym nie myśl – Liam spojrzał mi w oczy. – Wszyscy czujemy, to co ty. Dziesięć minut.
- Ogarnijmy się chłopcy, bo wyglądamy jakbyśmy na pogrzeb jechali. – Cztery pary oczu zmroziły go wzrokiem. – Sorry, nie tak to miało zabrzmieć.
- Już lepiej nic nie mów, Harry – syknął Zayn przez zęby.
Gdy wysiadaliśmy, na naszych twarzach gościły uśmiechy. Każdy lubił spotkania z fanami. Tylko dziś wyjątkowo...
- Liam, mów co chcesz, ale za minutę się zwijam – powiedziałem mu na ucho uśmiechając się do kolejnej fanki. Konsekwentnie kierowałem się do wejścia. Skinął tylko głową na znak, że usłyszał.
- Dzięki kochani! – zwróciłem się do licznej grupy. – Niestety my naprawdę musimy już iść. Mam nadzieję, że jeszcze się nie raz spotkamy.
Na te słowa rozległy się jeszcze głośniejsze piski, ale my już zmierzaliśmy do wejścia. Pomachaliśmy jeszcze na do widzenia i weszliśmy do holu. W drodze do windy mijaliśmy kolejnych fanów. Więc ucieszyliśmy się dopiero, gdy zamknęły się za nami drzwi windy. Harry naciskał przycisk z numerem 10 jakby od tego zależało jego życie. „Sam bym tak pewnie robił.” Winda jechała jakoś wolniej niż zazwyczaj.
- No, szybciej – usłyszałem jak Zayn mówi sam do siebie. „Właściwie, to do windy.
Gdy w końcu się zatrzymała praktycznie biegliśmy do drzwi. Jakaś starsza para popatrzyła się na nas ze zdziwieniem.
- Śpieszy nam się do toalety – wyjaśnił im Niall. – A mamy tylko trzy w apartamencie...
- Liam, co jest? – zdziwił się Harry, bo temu tak trzęsły się ręce, że nie mógł otworzyć zamka.
- Daj tą kartę – warknął Zayn i sam otworzył drzwi.
Wpadliśmy do środka. Moje serce waliło  jak po jakimś szaleńczym biegu. Ktoś zapalił światło. I wtedy ją zobaczyłem...
- Kate... – wysapałem. – Wszystko dobrze? Nic ci nie jest?
- Wszystko w porządku?
- Dobrze się czujesz?
- Co tam?
- Cześć.
Wyrzuciliśmy z siebie wszyscy w tym samym momencie. Sam nie wiem kto o co zapytał. Muszę przyznać, że gdyby nie to, że bardzo się martwiliśmy, byłoby to nawet zabawne. Odwróciła się w naszą stronę i obdarzyła chyba najpiękniejszym uśmiechem na świecie.
- Cześć – powiedziała cicho. – Wszystko dobrze...
- Chyba nie do końca – zauważył Zayn. – Co ci się stało w głowę?
Od razu rzucał się w oczy pokaźnych rozmiarów siniak na jej czole. „Musiało boleć” pomyślałem odkrywczo podchodząc do niej i siadając obok.
- Nic takiego – wzruszyła ramionami. – Wpadłam na coś. Często mi się to zdarza.
- Na co? – Liam usiadł na „swoim” fotelu i wpatrywał się w nią wyczekująco. – No powiedz.
- Na drzwi od prysznica – westchnęła i spuściła głowę.
- O ja kretyn! – usłyszałem słowa Harry’ego. – Musiałem ich nie zamknąć rano... Przepraszam.
- Nic się nie stało. Naprawdę – powiedziała cicho. – To nic takiego.
- To jak ci minął dzień? – zapytał Niall. – Robiłaś coś ciekawego? – W odpowiedzi dostał wzruszenie ramionami.
- Rozpakowałam się – powiedziała to tak cicho, że mimo iż siedziałem najbliżej, ledwo ją usłyszałem.
- To dobrze – powiedziałem. – A jadłaś coś? Bo ja jestem głodny...
- Ja też umieram z głodu – „Nic nowego akurat w twoim przypadku.” – Zamówmy kolację. Kto co chce?
I znów wywiązała się głośna dyskusja, kto co powinien wybrać. Zauważyłem, że Liam przygląda się jej badawczo i nad czymś się zastanawia.
- Kate? – zaczął. – Czy jadłaś coś dzisiaj jak nas nie było?
Po tych słowach zapadła taka cisza, że aż dzwoniła w uszach. Wszyscy spojrzeli na dziewczynę w oczekiwaniu, co odpowie. Nie wiem skąd mu przyszło do głowy o to zapytać, ale gdy zobaczyłem rumieniec na jej policzkach, przeraziłem się. „Mój Boże, nie było nas ponad dwanaście godzin!” Niall wyszedł do kuchni. Po chwili wrócił i tylko pokręcił przecząco głową.
- Kate? – delikatnie ująłem jej dłoń. – Musisz jeść. Nie było nas cały dzień. Nie możesz tak robić.
Wprawdzie nie było to żadne pytanie, ale oczekiwałem jakiejkolwiek odpowiedzi z jej strony. Siedziała ze spuszczoną głową i czułem tylko jak zaczyna coraz bardziej się trząść. „Ze strachu?
- Dobrze. Skończmy ten temat na razie – powiedziałem, by ją uspokoić i spojrzałem wymownie na chłopaków. – Niall, idź już zamów tą kolację. Trzeba się ogarnąć po całym dniu. Akurat się wyrobimy nim ją przyniosą.
Chyba zrozumieli o co mi chodzi, bo nagle salon zrobił się pusty. Spojrzałem na dłoń Kate w mojej i odruchowo zacząłem ją głaskać kciukiem. Czułem, że powoli się uspokaja. Uniosła głowę i spojrzałem w te cudowne piwne oczy. Byłem tak blisko, że widziałem nawet te miodowe plamki, których wcześniej nie zauważyłem. „W tych oczach można utonąć” przeszło mi przez myśl. I chyba rzeczywiście, bo nagle brakowało mi powietrza.
- Siedziałaś tu przez cały dzień... – zacząłem cicho.
- Prawie – Nie jestem pewien czy usłyszałem tą odpowiedź. Może po prostu odczytałem ją z ruchu warg.
- Nie czytałaś swojej książki? Nie włączyłaś sobie telewizora? Dlaczego? – „Wygląda to tak jakby patrzyła prosto na mnie. Jakby zaglądała mi w samą duszę.” Przez ciało przebiegł mi dreszcz. – Możesz mi odpowiedzieć?
- Nie wiem, gdzie jest. I nie umiem włączyć telewizora – powiedziała cichutko, a do mnie właśnie dotarł sens tych słów. „Nie ma co, jeszcze długa droga przed nami.” Zauważyłem kątem oka, że Niall przemyka do swojego pokoju.
- Dobrze. To zróbmy to od razu – powiedziałem i sięgnąłem po pilota. Włożyłem go jej w dłoń. – Czujesz ten większy okrągły przycisk na samej górze? Naciśnij go. – I po chwili salon zalała kakofonia dźwięków z telewizora. – Dobrze. A teraz... – pokierowałem jej palec we właściwe miejsce – te przyciski są inne i układają się w krzyżyk. No spróbuj – sprawdziła ich działanie. – A teraz wyłącz – znów cisza. – To co w sprawie telewizora? Będziesz umiała go włączyć?
- Tak...
- A pilot zawsze leży na stoliku. Przynajmniej przez większość czasu – dodałem. – Bo może jeszcze leżeć na którymś z foteli lub kanapie, ale postaramy się go odkładać na miejsce. A teraz chodź do pokoju – podniosłem się i pociągnąłem ją delikatnie za sobą. Zachwiała się wstając. „No i mamy skutki niejedzenia.
Weszliśmy do sypialni. Od razu zauważyłem jej torbę. Leżała obok stolika nocnego. Podniosłem ją z podłogi i podałem Kate.
- Proszę. To może połóż ją sobie teraz tak, żebyś jutro wiedziała gdzie jest.
Podeszła do komody i otworzyła szufladę. Położyła torbą na wierzchu. Zajrzałem do środka. „Przecież ona praktycznie nic nie ma” zdziwiłem się.
- Czy jeszcze czegoś nie mogłaś znaleźć? – zapytałem, gdy odwróciła się w moją stronę. W tej samej chwili z łazienki wyszedł Harry i skierował się do szafy.
- Prysznic zamknięty – zameldował z uśmiechem i zaczął się ubierać w ogóle się nie krępując swojej nagości.
- To jak? – zapytałem ponownie.
- Moje buty – powiedziała cichutko, a ja rozejrzałem się po pokoju. Jeden stał obok szafki, ale drugiego nigdzie nie było widać. Zajrzałem pod łóżko. „Jest!” Pewnie sam go tam kopnąłem. Podałem jej trampki, a ona ustawiła je obok komody.
- Coś jeszcze? – zapytałem spokojnie.
- Już nie, dziękuję – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie, a ja znów poczułem się jakoś tak dziwnie.
- To chodźmy do kuchni. Zaraz będzie kolacja...
- To może ja z nią pójdę – zaproponował Harry – a ty się przeproś z łazienką, bo najdelikatniej mówiąc, to śmierdzisz Louis.
- Co ty nie powiesz? – zaśmiałem się, a widząc delikatny uśmiech na jej twarzy, podjąłem grę. – Może masz rację, nie będę wam odbierał apetytu. Co ty na to, Kate? Pójdziesz z tym wariatem? – skinienie głowy musiało na razie wystarczyć.
Zobaczyłem jeszcze jak wziął ja za rękę i zamknęły się za nimi drzwi.



Weszliśmy do kuchni. Przy stole siedział Niall i zajadał kanapki. Musiał się śpieszyć z tym prysznicem, bo z włosów skapywała mu jeszcze woda mocząc bluzę.
- Czym się już zapychasz? – zapytałem odsuwając dziewczynie krzesło. – Zaraz będzie kolacja.
- Głodny jestem, a skoro Kate nie zjadła, to szkoda żeby się zmarnowało... – tłumaczył się z pełną buzią.
- Jakby przy tobie mogło to być możliwe – popatrzyłem na przyjaciela z uśmiechem. Nawet dziewczyna się uśmiechnęła.
Popatrzyłem na jej czoło. „Niezłego guza jej sprawiłem.” Wstawiłem wodę na herbatę i sięgnąłem po kubki. Gdy stawiałem je na stole wszedł Zayn i usiadł na tym samym miejscu co rano. Wpatrywał się w Kate jak zaczarowany. „Chyba na wszystkich tak działa...” Wcześniej tego nie zauważyłem, ale teraz przyszło mi do głowy, że zazwyczaj siadaliśmy na tych samych miejscach. „Dziwne, na co człowiek czasami zwraca uwagę.” Akurat gdy sięgałem po dzbanek wszedł Liam.
- Zostaw, zrobię herbatę – powiedział i zabrał się do roboty.
- Dzięki – powiedziałem i usiadłem na „swoim” miejscu. Teraz ja też zacząłem wpatrywać się w Kate. – To jak tam? Opowiesz co dziś robiłaś ciekawego? No, bo że biłaś się z drzwiami, za co jeszcze raz cię przepraszam, to już wiemy. Swoją drogą nie jestem do końca pewny, kto wygrał...
- Nie ma za co – powiedziała cicho. – Przecież nic się nie stało.
- Kate – zaczął Liam – chcieliśmy cię też przeprosić za tą sprawę z telefonem. Nie chcieliśmy cię wystraszyć...
Zauważyłem jej zdziwioną minę. Widok bezcenny. Kompletnie nie wiedziała, co on chce powiedzieć. Czyli Alex miała rację co do tego, że pomyślała iż to telefon jednego z nas. Wyjęła go z bocznej kieszeni spodni i położyła na stole.
- Bo to my wydzwanialiśmy – powiedziałem. – Martwiliśmy się jak sobie radzisz, a potem martwiliśmy się jeszcze bardziej, że nie odbierasz.
- Myślałem, że coś się stało... – powiedział Lou cicho. Ciekawe jak długo tam stoi? – Wszyscy tak myśleli – dodał i usiadł obok niej.
- Przepraszam – szepnęła. – Nie wiedziałam... Odebrałabym, ale...
- No przecież wiemy. Po prostu zapomnieliśmy ci powiedzieć, że to taki zapasowy telefon, a numer znamy tylko my – wyjaśniałem.
- Damy go jeszcze Alex – powiedział Liam stawiając na stole dzbanek z herbatą. – Czyli od jutra jak ktoś będzie dzwonił, to będzie tylko sześć możliwości.
Zauważyłem wesoły błysk w oczach Lou. „Ciekawe co on znów wymyślił?” Pewnie w końcu się dowiemy.
- Tak i błagam cię następnym razem odbierz, bo jak będziemy mięli jeszcze jeden taki dzień jak dzisiaj, to Paul nas w końcu zwolni – zaśmiał się Niall przeżuwając ostatni kęs kanapki. Rozległo się pukanie. – No nareszcie. Umieram z głodu – powiedział i pobiegł odebrać nasza kolację.
- Czy mi się wydaje, czy on właśnie zjadł te wszystkie kanapki? – zapytał się Liam kręcąc ze zdziwienia głową. – Gdzie on to wszystko mieści?
- Trzeba mieć dobrą przemianę materii – odezwał się głos w drzwiach. – Jedzonko przyjechało.
W całej kuchni rozeszły się cudowne zapachy. Zaburczało mi w brzuchu tak głośno, że aż wszyscy się zaśmiali.
- Mój żołądek przyjął do wiadomości tą informację. Dawaj moje spaghetti – powiedziałem ściągając pokrywkę z pierwszego talerza. – To nie moje. Kto zamawiał kotleta?
- Ja – Liam odbierał ode mnie talerz. – Dzięki.
- Kate – Niall postawił przed nią miseczkę z zupą, a ja wychyliłem się by podać jej łyżkę – zamówiłem ci same pyszności, więc wcinaj. I chce szczerej opinii czy ci smakowało.
Zdziwiłem się na widok tej zupy. Spojrzałem na olbrzymi talerz makaronu leżący przede mną, a potem na małą miseczkę przed nią. „Czy ona ma się tym najeść?” Zauważyłem, że Zayn i Lou wpatrują się w Nialla ze zdziwieniem. Ten jednak nic sobie z tego nie robił i podawał im ich dania.
- Niall... – zaczął Louis głosem tylko na pozór spokojnym.
- Tak, Lou? Chciałeś czegoś?
Coś mi się wydaje, ze jeśli blondas szybko się nie zorientuje w temacie, to Lou zrobi mu krzywdę. I wygląda na to, że Zayn mu w tym pomoże.
- O jest! – powiedział podnosząc kolejną pokrywkę. – I drugie danie – położył kolejny talerz przed dziewczyną. – No jedz zupę, bo ci zapiekanka wystygnie.
Jednak wyrok odroczony” zaśmiałem się widząc, że zarówno Lou jak i Zayn uśmiechają się pod nosem.
- I moje pyszności – powiedział stawiając olbrzymi talerz i siadając. – To co? Smacznego.
Zabraliśmy się za opróżnianie talerzy. Liam nalał wszystkim herbaty i odstawił pusty dzbanek za siebie. Jadłem nie spuszczając wzroku z Kate. Zayn wziął ją za rękę i wcisnął w nią łyżkę. Lou  chwycił jej drugą dłoń i pomógł zlokalizować miseczkę. W głowie zapaliło mi się światełko ostrzegawcze, ale zanim zdążyłem się zorientować o co chodzi, zgasło.

sobota, 27 października 2012

13



Moje ciało przeszył okropny ból. „Nie ma to jak oryginalna pobudka” próbowałam żartować ocierając łzy, które napłynęły mi do oczu. Musiałam się obrócić przez sen na plecy. „Niezbyt mądre posunięcie.” Nagle zamarłam. Wydawało mi się, że coś usłyszałam. Jeszcze dwie osoby były ze mną w tym pokoju i cicho pochrapywały. I wtedy wszystko sobie przypomniałam... „Muszę do łazienki” pomyślałam podnosząc się z łóżka. Miałam na sobie swoją starą koszulkę. Jak przez mgłę pamiętałam, że Alex pomagała mi wczoraj się przebrać. Wiedziałam, gdzie są drzwi do łazienki. Zastanawiałam się tylko, czy coś leży mi na drodze. Nie chciałam hałasować, by ich nie obudzić. Mój pęcherz podjął decyzję za mnie i powoli przesuwałam się do drzwi. Z wyciągniętymi rękami badałam przestrzeń dookoła. „Nareszcie” poczułam pod palcami zimną framugę. Weszłam do środka i zamknęłam delikatnie drzwi. Wiedziałam, gdzie jest wanna, ale gdzie może być toaleta... Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. „A jednak ich obudziłam...
- Kate – Liam zapytał cicho. – Mogę wejść?
Wciąż stałam przy dopiero co zamkniętych drzwiach, więc tylko wyciągnęłam rękę i je otworzyłam.
- Przepraszam... – zaczęłam cicho. – Nie chciałam cię obudzić.
- Nie obudziłaś mnie. Ja zawsze tak wstaje – powiedział. – Właśnie szedłem do kuchni i chciałem zajrzeć czy jeszcze śpicie. Alex powiedziała, żeby ci wszystko pokazać... – zawahał się. – No, powiedzieć gdzie co jest.
- Byłoby fajnie... – „Mój pęcherz zaraz pęknie. Proszę, szybciej.
Wszedł do środka i opisał mi całe pomieszczenie z dokładnością prawie do centymetra. „Proszę, idź już... Proszę.” Przebierałam z nogi na nogę.
- To ja cię zostawię teraz. Będę w kuchni – powiedział i skierował się do wyjścia. – Powiedzieć ci jak do niej trafić? – zapytał zatrzymując się w drzwiach.
- Nie trzeba. Pamiętam – odpowiedziałam i nareszcie zostałam sama. „O mały włos” pomyślałam śmiejąc się w duchu gdy siadałam na toalecie. Umyłam ręce i twarz mydłem, które wskazał mi Liam. Wytarłam się i po kilku głębokich oddechach skierowałam się do kuchni.


Siedziałem przy stole i słuchałem jak Liam streszczał mi swoje ostatnie pół godziny. Też nie mogłem dziś spać. Cały czas zastanawiałem się, o której ona wstanie i jak to będzie...
- Dzięki stary – powiedziałem, gdy przyjaciel postawił przede mną kawę. Dziś potrzebowałem jej bardziej niż zwykle. Kątem oka zauważyłem, że drzwi od pokoju Lou się otwierają.
- Idzie – powiedziałem cicho w stronę przyjaciela. Nie spuszczałem z niej wzroku. Delikatnie zamknęła drzwi i przesuwając palcami po ścianie szła w naszą stronę. „Wygląda tak... Tak...” Nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Drobna postać w rozciągniętym czarnym podkoszulku, który sięgał jej do połowy uda i zsuwał się z jednego ramienia. A na przodzie nieźle już sprany napis, którego nie mogłem odczytać z tej odległości. Powoli kierowała się w naszą stronę, a ja bałem się nawet mrugnąć. I nagle oderwała się od ściany i z wyciągnięta ręką zbliżała się do otwartych drzwi. Stanęła w nich niepewnie.
- Wejdź, Kate – przynajmniej Liam tu myślał. Podszedł do niej i wskazał krzesło obok mnie. – Wolisz kawę czy herbatę? A może chcesz coś innego?
- Cześć – odzyskałem w końcu zdolność mówienia. – Wyspałaś się?
- Cześć Zayn – powiedziała cicho ze spuszczoną głową. – Tak, dziękuję. Herbatę poproszę – zwróciła się do Liama.
- Mleka? Cukru? – pytał się.
- Nie, dziękuję.
- Bez niczego? – zdziwił się, ale już stawiał parujący kubek przed nią. – Jesteś pewna?
- Tak, dziękuję – uśmiechnęła się delikatnie do niego, a ja czułem się jakby mnie coś chwytało za serce. Nagle zauważyłem napis na koszulce i mimo, że był ledwo widoczny udało mi się go odczytać. „Jestem dziewicą...ale to bardzo stara koszulka ;)” Wybuchnąłem śmiechem. Drgnęła, ale na szczęście nie uciekła.
- Co jest? – Liam popatrzył na mnie jak na wariata. – Z czego rżysz?
- Świetna koszulka, Kate – udało mi się powiedzieć i wciąż nie mogłem przestać się śmiać. Zauważyłem, że się zarumieniła, ale nie przestała się uśmiechać. Spojrzałem na przyjaciela i on też musiał odcyfrować napis, bo szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy. Dziewczyna powoli wyciągnęła rękę i zaczęła szukać kubka. Ujęła go w obie dłonie i napiła się. „Kurcze, gapię się na nią jakby właśnie stawiała pierwsze kroki” przeszło mi przez myśl. Nie mogłem oderwać wzroku od jej ust.  A gdy niepewnie przygryzła dolną wargę po plecach przebiegł mi dreszcz.
- Jest z wami Kate? – usłyszałem zaniepokojony głos Louisa wybiegającego z pokoju. Zatrzymał się w progu i odetchnął z ulga, gdy ją zobaczył. – Ale się wystraszyłem – powiedział. – Myślałem, że uciekłaś. – Na te słowa znów spuściła głowę.
- Po prostu wstała wcześniej – uspokajał go Liam. – Idź i obudzić Harry’ego. Śniadanie już prawie gotowe.
Postawił na stole wielki talerz kanapek. Aż zaburczało mi w brzuchu. Od razu sięgnąłem po jedną i napotkałem jego wymowne spojrzenie. „A no tak...
- Podać ci kanapkę, Kate? – zapytałem, a ona przecząco pokręciła głową. – Masz ochotę na coś innego?
- Nie jestem głodna, dziękuję – usłyszałem słowa ciche jak szept.
- Tylko, że to nie wchodzi w grę – wtrącił się Liam. – Możesz tylko wybrać, to albo płatki z mlekiem. Nic innego nie mamy. Później się zrobi jakieś zakupy.
- Radziłbym się decydować zanim przyjdzie reszta, bo potem to już walka na śmierć i życie – zażartowałem i podałem jej kanapkę. „Ma takie delikatne dłonie...
- Dziękuję – znów dobiegł mnie ten nieziemski szept. Zacząłem się nawet zastanawiać, jak brzmiałby jej głos gdyby zaczęła krzyczeć. Teraz wyglądała na kogoś, kto nie miałby na to siły. Przypomniałem sobie dziewczynę z fotografii. Roześmianą i szczęśliwą. Zupełne przeciwieństwo osoby, która siedziała obok mnie. I wtedy poczułem, że chciałbym chronić ją przed całym złem tego świata i sprawić, by powróciła dawna Kate. Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciela.
- Idę obudzić Nialla i sprawdzę, czy Harry się rusza. Jego zawsze trzeba budzić na raty – zaśmiał się wychodząc z kuchni.
Jedliśmy w milczeniu. Wciąż męczyła pierwszą kanapkę podczas gdy ja sięgałem po czwartą.
- Wiesz, że musisz zjeść przynajmniej dwie? – powiedziałem uśmiechając się. – I nie myśl, że ci braknie jak Niall przyjdzie. Już ja o to zadbam.
Uśmiechnęła się jak to ona potrafi i znów zabrała się do jedzenia.
- Jejku, jaki jestem głodny – usłyszałem od drzwi i Niall opadł ciężko na krześle naprzeciw mnie. – Jeść... – dodał jeszcze i sięgnął po kanapkę. – Cześć – powiedział już z pełną buzią.
- Cześć – powiedział Lou wchodząc do kuchni. Usiadł obok Kate, przysunął sobie kubek z herbatą i zabrał się do jedzenia. – Dobrze spałaś? – nie spuszczał z niej wzroku.
- Tak, dziękuję – powiedziała kolejny raz dzisiaj.
- Nie słyszałem jak wstałaś...
- To jest nienormalne wstawać tak wcześnie – marudził Harry wlokąc się za Liamem do kuchni. – Kto to w ogóle wymyślił? Cześć wszystkim – rzucił i zatrzymał się wpatrzony w Kate. Po chwili wybuchnął śmiechem. A gdy on się śmieje nikt nie może pozostać obojętny. Tak więc po chwili śmiali się wszyscy i nawet ona miała na twarzy ten delikatny uśmiech.
- Z czego się śmiejemy? – zapytał Lou próbując się uspokoić.
- Kate – wydyszał Harry, bo powoli zaczynało mu brakować powietrza – ta koszulka jest zajebista. Musisz mi ją kiedyś pożyczyć – śmiał się nadal.
Lou i Niall wychylili się by odczytać napis i wszystko zaczęło się od początku. Sam już nie wiedziałem czy śmieję się z tej koszulki czy z nich. A jak wiadomo śmiech jest zaraźliwy. Można wręcz powiedzieć, że śniadanie należało do udanych...


- Dobra. Koniec tego dobrego – zarządził Liam zabierając pusty talerz. – Za godzinę musimy być na dole więc idźcie się szykować.
- Tak tatusiu – Harry nie mógł się powstrzymać. – Zajmuję pierwszy łazienkę – rzucił jeszcze w moją stronę i wybiegł z kuchni.
- OK – powiedziałem i zauważyłem na sobie wzrok Liama. – Kate, chodź ze mną, to oprowadzę cię po pokojach.
Wstałem i czekałem aż się podniesie. Spojrzałem na jej bose stopy i mój wzrok powędrował wyżej, aż objął całą jej drobną sylwetkę. „Jest cholernie zgrabna” pomyślałem i od razu skarciłem się w duchu. „Co też mi chodzi po głowie?” Delikatnie ująłem jej dłoń.
- Zaczniemy od pokoju i będziesz mogła się ubrać, a potem pokażę ci resztę.
Wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do sypialni. Z łazienki dochodziło wariackie śpiewanie Harry’ego. „Może wszystko będzie dobrze” pomyślałem.
- Tu są twoje rzeczy – powiedziałem kładąc jej torbę na łóżku. – Pomóc ci... – zacząłem niepewnie, bo sam nie wiedziałem jak się do tego zabrać.
- Nie trzeba. Poradzę sobie – powiedziała cicho i wyjęła czarną koszulkę polo i czarne spodnie. Położyła je obok torby i odwróciła się w moją stronę.
- A tak... – nagle mnie olśniło. – Dam ci 5 minut i wracam – powiedziałem kierując się do łazienki. „Mogę się w tym czasie ogolić.
- I jak? – zapytał szeptem Harry.
- Spoko. Zostawiłem ją by się przebrała – odpowiedziałem i stanąłem przed lustrem zaczynając poranną toaletę. – Dajmy jej kilka minut.
- Może powinniśmy zrobić jej miejsce w szafie? – zapytał. – No wiesz... Wypadałoby.
- Może raczej jedną szufladę? Tylko dla niej. Tak chyba będzie łatwiej – zastanawiałem się. – Opróżnij tą górną.
- Nie ma sprawy.
Spojrzałem na zegarek. Pięć minut minęło. Skończyłem myć zęby i wyszedłem z łazienki. Stała w tym samym miejscu gdzie przedtem. Gdyby nie to, że teraz była już kompletnie ubrana pomyślałbym, że nawet się nie poruszyła. Spodnie bojówki sięgały jej do łydki, a po bokach wisiały sznurki, których nie zawiązała. Harry wszedł do pokoju i od razu skierował się do komody. Otworzył górną szufladę, zgarnął wszystko jednym ruchem i upchał to w tej poniżej.
- No, gotowe – powiedział z dumą i skierował się do szafy. Przepasany ręcznikiem w ogóle się nie krepował. W sumie nie miał kogo. Nawet gdyby paradował nago Kate i tak by tego nie zauważyła. Znów dotknąłem jej dłoni, ale tym razem już nie drżała ze strachu. Podprowadziłem ją do pustej teraz szuflady.
- Tu możesz sobie poukładać swoje rzeczy – tłumaczyłem, a ona badała dłonią mebel. – Chyba, że ci pomóc...
- Nie – szepnęła. – Później to zrobię.
Zauważyłem, że Harry nie spuszcza z nas wzroku. Opisałem jej cały pokój podprowadzając ją wszędzie, by mogła sama wszystko poznać.
- Zabrałam ci łóżko... – zaczęła cicho. – Mogę spać na kanapie.
- Daj spokój – wtrącił się Harry. – On od dawna chciał mi się wkręcić pod kołdrę. Eleanor jest daleko, to nie ma go kto przytulic w nocy – nabijał się ze mnie. Nie wiedzieć czemu, ale wzmianka o mojej dziewczynie tylko mnie zdenerwowała.
- Tak – dodałem – nie ma sprawy. A tu będzie ci wygodniej.
- Louis! Czemu się jeszcze nie ubierasz? – Liam wpadł do pokoju zdenerwowany. – Nie możemy się spóźnić.
- Oprowadzam Kate... – broniłem się.
- Ja jej wszystko pokaże, a ty się w końcu szykuj do wyjścia – marudził dalej. – Jejku, Harry, ty też się guzdrzesz. Chłopaki! Wy chcecie mnie wykończyć.
Zauważyłem, ten delikatny uśmiech na twarzy mojego elfa. Z zazdrością patrzyłem jak Liam ujął jej delikatne palce i wyprowadził ją na korytarz. Słyszałem jeszcze jak, zamykając za sobą drzwi, tłumaczył rozstawienie innych pokoi.


W moich uszach zaległa cisza. Ale nie taka normalna, bo wciąż słyszałam tykanie zegara i wiele innych dźwięków. Po prostu po ich wyjściu zrobiło się jakoś tak pusto. Pięciu zwariowanych chłopaków potrafiło wypełnić przestrzeń śmiechem i radością. Gdy wyszli... najzwyczajniej w świecie zrobiło się pusto. Uśmiechnęłam się do siebie przypominając sobie jak się zachowywali wychodząc. Chyba z dziesięć razy pytali się czy na pewno sobie poradzę, a potem każdy z osobna zastanawiał się czego mi jeszcze może być potrzeba. Liam chyba z pięć razy przypominał o zostawionych w lodówce kanapkach, które „koniecznie muszę zjeść”. Wcisnęli mi do ręki jakiś telefon tłumacząc, że pod kolejnymi klawiszami są zapisane ich numery, w tym do Alex i że mam dzwonić gdyby coś się działo. Potem kolejne kilka minut przekonywali mnie, że na pewno nikt nie wejdzie do środka po ich wyjściu. „Zaczynam ich lubić” przemknęła mi miła myśl. W tej samej chwili zadrżałam ze strachu. „Jego też lubiłam. Wszyscy go lubiliśmy...
Otrząsnęłam się z nieprzyjemnych wspomnień i powoli skierowałam się do mojego pokoju. „Mojego?” dziwnie to brzmi. Podeszłam do komody. Szuflada wciąż była wysunięta. Moje palce zbadały ją dokładnie.
- Po co mi tyle miejsca? – mruczałam pod nosem, ale wyjęłam z torby swoje rzeczy i ułożyłam je równo w środku. Mimo, że ułożyłam bluzki, spodnie i bieliznę w osobnych kupkach szuflada wciąż wydawała się pusta. Pomyślałam o wszystkich rzeczach, które straciłam. Przypomniała mi się kurtka, którą podarowała mi Alex. Uwielbiałam ją, ale ona leżała teraz pocięta na strzępy na jakimś śmietniku...
- Co zrobić – westchnęłam tylko zasuwając szufladę. Zabrałam z torby woreczek, w którym przechowywałam szczoteczkę do zębów oraz pastę i pewnym krokiem skierowałam się do łazienki.
- Auć – jęknęłam, bo ledwo przekroczyłam próg, a już się z czymś zderzyłam i to tak porządnie, że aż zakręciło mi się w głowie. Worek upadł na podłogę. Moje ręce teraz już dokładniej badały otoczenie. – Drzwi od prysznica – powiedziałam do siebie. – Następnym razem uważaj – ostrzegłam się wzruszając ramionami. Takich bliskich spotkań miałam już w swoim życiu więcej niż jestem w stanie zliczyć. Odnalazłam swoje rzeczy i już mniej pewnie podeszłam do umywalki. Umyłam zęby. „Takie coś, a cieszy” pomyślałam. W pokoju poprawiłam pościel i postanowiłam posiedzieć w salonie.
- Czym tu się zająć? – zastanawiałam się na głos. Skierowałam swoje kroki tam, gdzie powinny znajdować się drzwi na taras. Wyciągnięta przed siebie ręka w końcu natrafiła na chłodną powierzchnie. Nawet gdybym nie słyszała jak na zewnątrz dudni wiatr, teraz bym to poczuła. Pomyślałam o tym, że gdyby nie oni właśnie siedziałabym na zewnątrz. Skierowałam się w stronę kanapy.
- Wowww – wyrwało mi się z ust, gdy wpadłam na stojącą mi na drodze wielką donicę. – Tylko facet może pominąć taki szczegół jak stojący na środku kwiatek... – powiedziałam, a z oczu popłynęły mi łzy. – Zawsze mówiłam, że mały palec jest tylko po to by boleśniej uderzyć się w stopę.
Usiadłam w końcu na „swoim” miejscu i zajęłam się rozmasowywaniem bolącego miejsca. „To nie był najmądrzejszy pomysł, by chodzić boso” pomyślałam zastanawiając się, gdzie też mogą być moje buty. Z rozmyślań brutalnie wyrwał mnie telefon, który miałam w kieszeni. Wzięłam go do ręki trzymając ostrożnie, by niczego nie nacisnąć. Wibrował i wypełniał pokój jakąś melodią, której nie poznawałam.
- No przestań wreszcie – powiedziałam zastanawiając się, który z chłopców zostawił mi swój telefon. „Mam nadzieję, że to nic ważnego” przemknęło mi przez myśl. Po chwili, która wydawała mi się wiecznością, w końcu zamilkł.
- Błogosławiona cisza – mruknęłam i znów zatopiłam się w myślach. „Ciekawe, gdzie moja torba?” Próbowałam usiąść bokiem, by się oprzeć, ale tak by plecy niczego nie dotykały. „Strasznie długo się goją...” pomyślałam podciągając kolana pod brodę i oplatając je rękami. Mogłam tak siedzieć godzinami i się nie ruszać. I wszystko było dobrze, dopóki w końcu nie trzeba było wstać. Dopiero wtedy czułam jak bardzo ciało potrafi zdrętwieć... Oparłam głowę na kolanach i wsłuchałam się w deszcz, który właśnie zaczął padać. Gdy siedzi się w ciepłym i suchym miejscu jest to najpiękniejsza muzyka pod słońcem. I znów telefon wyrwał mnie z zamyślenia. Dzwonił jeszcze dłużej niż przedtem. Tym razem nawet nie wyciągnęłam go z kieszeni. Potem jeszcze kilkanaście razy czułam na udzie jego wibracje. Za każdym razem przywracał mnie do rzeczywistości. „Coś się musiało stać. Dlaczego ten ktoś nie spróbuje zadzwonić do innego chłopaka?” I znów odpłynęłam w miejsce, gdzie nic złego nie może się przydarzyć...

środa, 24 października 2012

12



- Lou, lepiej zabierz jej ten kubek – usłyszałem i spojrzałem na Kate. Siedziała jakby trochę bardziej zgarbiona, ale wciąż się nie opierała.
- Zasnęła? – zdziwiłem się, że można spać w takiej pozycji. Delikatnie chwyciłem kubek starając się nie dotknąć jej dłoni. Odłożyłem go na stół przed sobą i spojrzałem na Alex. „I co teraz?
- Wiem, że macie przynajmniej tyle samo pytań, co Louis i postaram się na nie odpowiedzieć, ale może najpierw ją położymy spać.
- Tylko nie wiedzieliśmy, który pokój jej dać. Czy woli wannę czy prysznic? – Liam powiedział niepewnie.
- Wanna jest bezpieczniejsza – odpowiedziała mu Alex.
- OK. To jak mamy ją... – zapytał.
- To prowadź – powiedziała i podeszła do Kate. Dotknęła lekko jej ramienia, a ona zadrżała przestraszona. – Skarbie, chodź ze mną. Idziemy spać.
Pomogła jej się podnieść i poszły za Liamem do mojego pokoju. Nie mogłem się powsztrzymać i trzymałem się za nimi jak cień. Zatrzymałem się dopiero w drzwiach. Liam odsunął pościel na bok i wyszedł, a Alex posadziła Kate na moim łóżku i pomogła jej ściągnąć buty.
- Jej torba – usłyszałem za plecami i Zayn podał mi rzeczy dziewczyny. Miałem teraz pretekst by wejść do środka. Położyłem torbę obok łóżka i już chciałem usiąść na drugim, gdy zdałem sobie sprawę, że będzie musiała pozbyć się tych mokrych ciuchów.
- Zaczekamy w salonie – powiedziałem tylko i poszedłem do chłopaków. Siedzieli patrząc na mnie wyczekująco.
- Dobrze, że ją przywiozłeś... – zaczął Zayn.
- Dowiedziałeś się czegoś? – Harry wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Tak – powiedziałem cicho. – Ale chyba Alex wam to lepiej opowie. Przynajmniej tyle ile wie, bo ona też nie zna całej historii. – Oparłem się i włożyłem ręce do kieszeni bluzy. Moje palce natrafiły na zdjęcia roześmianej Kate. „Kiedy ja je tam włożyłem?” Nie mogłem sobie przypomnieć. Podałem je Liamowi, bo siedział najbliżej. – To jest prawdziwa Kate. A przynajmniej taka była jeszcze jakiś czas temu...
Obserwowałem jak oglądają zdjęcie za zdjęciem. Tak jak ja nie mogli się powstrzymać, by się nie uśmiechnąć. Gdy się ją widzi taką szczęśliwą, o wiele bardziej bolesne jest, gdy zdajesz sobie sprawę z różnicy. Masz wtedy przed oczami tą przerażoną twarz, która w bardzo niewielkim stopniu przypomina tą z fotografii.
- Jest tu taka szczęśliwa... – zamyślił się Zayn.
- Aż niepodobna do tej, którą poznaliście... – dokończyła Alex zbliżając się do nas. Usiadła obok mnie i zaczęła opowiadać tę samą historię, którą słyszałem wcześniej.
A wszyscy słuchali, tak samo jak ja, i nie mogli uwierzyć. Widziałem na twarzach swoich przyjaciół te wszystkie uczucia, które sam odczuwałem nie tak dawno, a które teraz do mnie wróciły. Rozbawienie, zaciekawienie, żal, strach, gniew... Widziałem łzy spływające po policzkach. Nie dziwiłem się temu – sam przecież płakałem. W końcu skończyła opowiadać i zapadła ta nieznośna cisza, gdy każdy boi się nawet oddychać.
- Skoro go zwolnili, to nie mógł być to zwykły wypadek – w końcu Zayn postanowił się odezwać. – Jak on wygląda?
Alex opisała go najdokładniej jak potrafiła i powiedziała, że jutro przyniesie nam wycinek z gazety opisujący pobieżnie zdarzenie. Zawierający zdjęcie.
- Jak możemy jej pomóc? – zapytał Liam. – No wiesz... Czego jej potrzeba, oprócz bezpiecznego miejsca?
- To najważniejsze – odpowiedziała. – No może postarałabym się o inną pościel. W tym wypadku taka jasna to nie najlepszy wybór. Ale tym zajmę się jutro. Zorganizuję też kilka ciemnych ręczników.
- A co z lekarzem? – Niall patrzył wyczekująco.
- Nie zabrałam jej do żadnego. Nie znam takiego, który nie zgłosiłby tego na policję... Ale jeżeli macie kogoś takiego, to byłby to niezły pomysł. Martwią mnie te plecy...
- Nasz przyjaciel jest lekarzem. Na pewno nam pomoże – powiedział Niall.
- Wiem, że może zostać sama, bo na plaży była, ale co mamy jej zostawić jak wyjdziemy do jedzenia i w czym jej rano pomóc... – zapytałem.
- Ona naprawdę potrafi o siebie zadbać. Najważniejsze, to oprowadzić ją po pomieszczeniach i powiedzieć gdzie co jest. Ma świetną orientację. Poradzi sobie – mówiła, a my chłonęliśmy każde słowo. – W kuchni to samo. Jeśli wyjaśnicie gdzie co leży, będzie dobrze. Ale na wszelki wypadek wciśnijcie w nią coś na śniadanie, bo może się krępować pierwszego dnia ruszać cokolwiek podczas waszej nieobecności. Ja postaram się zaglądać podczas przerw, ale nie zawsze może mi się to udać. Za to z pewnością porozmawiam z koleżanką i nie będzie żadnego problemu z praniem czy sprzątaniem. A i jak już jej pokażecie co gdzie jest, to starajcie się w miarę możliwości nie przesuwać mebli.
- Da się zrobić – powiedział Harry. – A jak ona spędza wolny czas?  Robi coś oprócz czytania książek?
- Książki – poprawiła go. – Ona ma tylko tą jedną i dlatego jest dla niej taka cenna. Dostała ją za wyniki w nauce.
- Jedną – zdziwiłem się. – Musi znać ją na pamięć.
- Raczej na pewno – potwierdziła. – Tym się nie musicie przejmować. Ona zawsze umiała się czymś zająć. Najważniejsze, to nie sterczcie nad nią. Zachowujcie się jak zawsze, a ona poczuje się pewniej i sama coś wymyśli.
- Bo nie chcę znów jakiejś gafy strzelić – Harry wzruszył ramionami. – Filmu jej raczej nie włączę.
- A czemu nie? Ona włącza telewizję gdy ma ku temu okazję. I raczej nie musicie się martwić, że się obrazi. Raczej będzie się śmiała.
- Skoro tak mówisz... – nie wydawał się być przekonany.
- Poradzicie sobie. Dziś sobie poradziliście – przekonywała. – A nikt wam nic nie podpowiadał.
- Dziś byliśmy w szoku – powiedział Zayn. – Nie wiem jak daliśmy radę.
- Będzie dobrze. W razie czego mam telefon zawsze przy sobie. Wprawdzie czasami muszę wyłączyć dźwięk, ale na pewno oddzwonię.
- Dobrze – Liam drapał się po głowie. Widać było, że stara się wszystko uporządkować w głowie, a może przypomnieć sobie o co chciał jeszcze zapytać.
- Ile ona ma lat – zapytał Niall czerwieniąc się. W sumie też chciałem to wiedzieć. Była drobna, ale przecież nie mogłem zaprzeczyć, że patrząc na nią widziałem kobietę.
-19. W lutym miała urodziny – odpowiedziała.
Po tych słowach zapadła cisza. Wszyscy się zamyślili. Sam nie byłem pewien, co dalej.
- To ja chyba będę się zbierać. Jutro pogadamy. – Wstała i skierowała się do mojego pokoju. – Jeszcze tylko do niej zajrzę.
Wstaliśmy wszyscy i poszliśmy za nią, ale tylko ja i Zayn weszliśmy do środka. Reszta przystanęła w progu. Kate leżała na boku tuląc do siebie zwiniętą narzutę. I znów w myślach porównałem ją do małego elfa. Była taka krucha i maleńka w tym wielkim łóżku.
- Miała dziś sporo wrażeń, nic dziwnego, że padła tak szybko – powiedziała cicho Alex. Pochyliła się nad śpiącą dziewczyną i złożyła delikatny pocałunek w jej włosach. Kate zadrżała, ale się nie obudziła. Wyszliśmy z pokoju. Zastanawiałem się na co my się u licha porywamy. Przecież bez jej pomocy zginiemy.
- Może zostaniesz na noc. Pomieścimy się – zaproponowałem choć wiedziałem co odpowie.
- Nie mogę – powiedziała. – Muszę ogarnąć się przed pracą, a poza tym ktoś podarował mi limuzynę na jeden dzień. Chcesz mnie pozbawić przyjemności utarcia nosa moim sąsiadom? Wyobraź sobie ich miny, gdy podjadę takim cackiem – znów żartowała. – To do jutra. W razie czego dzwoń.
Pokiwaliśmy głowami i odprowadziliśmy ją do wyjścia.
- Lou – powiedziała jeszcze – gdyby coś jej się śniło... jakiś koszmar... – spojrzałem na nią przerażony. – Po prostu daj sobie połamać palce, jeśli wiesz co mam na myśli – uśmiechnęła się.
I wyszła. A ja byłem sparaliżowany ze strachu. Chciałem za nią biec i błagać by została. „Co my wyprawiamy? Banda idiotów, a chcemy się podjąć czegoś takiego.
- To myślę, że my też powinniśmy się położyć – powiedział cicho Liam. – Wszyscy jesteśmy padnięci, a jutro czeka nas ciężki dzień.
Popatrzyliśmy się po sobie i skierowaliśmy się do swoich pokoi. Stanąłem z Harrym w drzwiach i zastanawiałem się jak mogłem być taki naiwny.
- Idę pod prysznic – usłyszałem tylko i już go nie było. Zamknąłem cicho drzwi i podszedłem do śpiącej dziewczyny. Zauważyłem, że kołdra zabarwiła się na czerwono w kilku miejscach. „Musimy jak najszybciej załatwić tego lekarza” pomyślałem. Kate oddychała spokojnie. Chyba pierwszy raz nie trzęsła się ze strachu. „Jest piękna” odezwał się głos w mojej głowie „i taka delikatna.” Nie mogłem zrozumieć jak ktokolwiek mógł chcieć ją skrzywdzić. Gdy na nią patrzyłem czułem, że mogę obronić ją przed całym światem. Że powinienem to zrobić. Spojrzałem na jej lekko rozchylone wargi i zadrżałem. Stałem nad nią przerażony i nie mogłem się poruszyć. „Na co myśmy się porwali...